Szczeóły na temat 10 kobiet bez których nie byłoby niepodległej Polski
Maria Dulębianka
Feministka i pisarka, która jeszcze przed wybuchem wojny światowej pokazała, że kobieta może wszystko.
W 1908 roku – ku zgorszeniu mężczyzn – kandydowała na posła do galicyjskiego Sejmu Krajowego, zdobywając pół tysiąca głosów.
W sierpniu 1914 roku pomagała werbować nowych członków ruchu legionowego. Gdy Rosjanie zajęli Lwów, zamiast uciekać, zaangażowała się we
wszechstronną pomoc mieszkańcom okupowanego miasta. Po haniebnym traktacie brzeskim – kiedy Niemcy próbowali oderwać część ziem polskich i oddać je w ręce
Ukraińców – rozwinęła imponującą akcję protestacyjną.
Hanna Kudelska
Wieść o wybuchu wojny zaskoczyła wszystkich. Strzelcy mieli lada dzień wyruszyć z krakowskich Oleandrów do walki,
a brakowało najpotrzebniejszych rzeczy: żywności, broni, pieniędzy, nawet ubrań. Hanna Kudelska była wśród kobiet,
które natychmiast zakasały rękawy i stworzyły od zera intendenturę rodzącego się polskiego wojska. Przyjmowała ochotniczki,
szkoliła je, a następnie wysyłała by szyły mundury, pielęgnowały chorych, robiły szczepienia, kwestowały wśród krakowian…
Później, już na szlaku bojowym, organizowała kuchnie polowe, zatrudniając w nich cały „sztab pracowniczek” i karmiąc dziennie
pięciuset chłopa. W kolejnych latach, gdy Niemcy zniszczyli legiony, a nieposłusznych żołnierzy zamknęli w obozach internowania,
wspierała uwięzionych „dźwigając worki z chlebem i bielizną pod kolczaste druty i bramy więzień”.
Maria Jaxa-Kwiatkowska
Niewygodna bohaterka podziemia. Według legendy działającą na tyłach wroga Polską Organizację Wojskową powołano z rozkazu Józefa Piłsudskiego.
W rzeczywistości POW powstała jednak, zanim Komendant zdążył wydać jakiekolwiek dyspozycje. Jedną z założycielek organizacji była właśnie Kwiatkowska.
I to ona natychmiast stanęła na czele Oddziału Żeńskiego.
Podległe jej dziewczyny organizowały cały krwioobieg konspiracji: fabrykowały paszporty, zbierały fundusze, kolportowały nielegalne druki, montowały bomby,
przechowywały uzbrojenie… Pań pełno też było w pracach biurowych, w sprawach kwaterunku i w zadaniach kurierskich. Czasem tylko narzekały, że łatwiej
działało się przed wybuchem wojny, bo wtedy przychodziło szmuglować poręczne pistolety a nie wojskowe karabiny. „Kiedyśmy niosły taką sztukę, musiałyśmy
go dobrze maskować, bo ani rusz nie mógł nabrać fasonu wałka do rolet” – żartowała jedna z podkomendnych Kwiatowskiej.
Janina Prystorowa
Na kilka lat przed wybuchem pierwszej wojny światowej wzięła udział w jednej z najbardziej spektakularnych akcji podziemia niepodległościowego.
Przygotowywała i wspierała napad na stacji kolejowej Bezdany, kiedy to bojówka Polskiej Partii Socjalistycznej zatrzymała carski pociąg, sforsowała
drzwi wagonu pocztowego i uwiozła olbrzymią sumę trzystu tysięcy rubli. Przyjęło się mówić, że była to „akcja czterech premierów”. Niesłusznie.
Olbrzymią rolę odegrały również cztery zaangażowanie w działania kobiety – w tym przyszła posłanka i pani premierowa Janina Prystorowa.
Dzięki niej i pozostałym bojowniczkom niepodległościowcy zdobyli pieniądze potrzebne by tworzyć Związek Walki Czynnej, a następnie – Związki Strzeleckie, bez których nie byłoby Legionów.
Barbara Kossuthówna
Jedna z pierwszych kobiet, które pomimo niechęci i pogardy mężczyzn wstąpiły do ruchu strzeleckiego,
a nawet wywalczyły sobie prawo udziału w manewrach wojskowych. Była gotowa znieść niejedno upokorzenie,
byle ubrać wojskowy mundur. Wiosną 1914 roku wzięła udział w pierwszych ćwiczeniach z bronią w ręku, na które
Piłsudski dopuścił nie tylko strzelców, ale i strzelczynie. Po latach wspominała z żalem, że zamiast ćwiczyć
się w strzelaniu została wówczas… odesłana do garów, ponoć po to, by przysposabiała się do roli sierżanta prowiantowego.
„Szorować musiałyśmy [naczynia] pękami trawy, piaskiem, aż do zdarcia paznokci i do krwi na palcach” –
opowiadała. To jednak nie ostudziło jej zapału. Po wybuchu wojny przydzielona jako sanitariuszka do szpitala w Jabłonkowie.
Tkwiła przy łóżkach pacjentów bez przerwy po trzydzieści sześć godzin, sypiała nie więcej niż cztery noce w tygodniu i
nabawiła się w szpitalu tyfusu. Pomogła jednak niezliczonym pacjentom, często ratując ich od śmierci.
Aleksandra Szczerbińska
Pamiętana głównie jako towarzyszka życia, a następnie żona Józefa Piłsudskiego. Niesłusznie, bo miała olbrzymie, niemożliwe do zakwestionowania i zupełnie samodzielne zasługi dla ruchu niepodległościowego.
Po brawurowej akcji pod Bezdanami to ona wywiozła i przerzuciła przez granicę większość łupu, podczas gdy mężczyźni beztrosko czekali na nią w bezpiecznej Galicji. Gdy zaś wybuchła wojna, mianowano ją komendantką wywiadu kobiecego.
Sam Piłsudski przyznawała, że kierowany przez Szczerbińską oddział był jednym z jego największych atutów. Dzięki wywiadowczyniom Komendant znał posunięcia wroga i rozlokowanie jego sił. Zakonspirowane żołnierki pozwalały mu też nawiązywać kontakt z miastami położonymi po drugiej stronie frontu.
Koledzy wspominali ją jako niezawodną bojowniczkę, odznaczającą się zimną krwią i hartem ducha. Podkomendne darzyły ją niezachwianym szacunkiem. Pamiętano troskę, z jaką Aleksandra dbała o kwatery dla żołnierek i stanowczość, z jaką walczyła o to, by się nie przepracowywały i nie podejmowały zbędnego ryzyka.
Przesiadywała po nocach, odcyfrowując dostarczane pisma i pełniła cały szereg niewdzięcznych, administracyjnych funkcji. Jedna z żołnierek podkreślała, że ze wszystkich wywiadowczyń właśnie szefowej było „najciężej”. Pracowała niemal bez wytchnienia, a do tego musiała pełnić służbę z dala od wroga, frontu i wszelkiej akcji.
Tej ostatniej wcale jej jednak nie zabrakło: gdy oddział wywiadowczy zlikwidowano, Aleksandra zaangażowała się w pracę POW. I za nią właśnie została aresztowana i zesłana do obozu w Szczypiornie, gdzie Niemcy trzymali ją w warunkach urągających wszelkiej godności.
Zofia Moraczewska
Przywódczyni największej kobiecej organizacji wspierającej walkę o niepodległość: Ligii Kobiet Galicji i Śląska. Miała pod sobą nawet trzynaście tysięcy aktywistek.
Liżanki – jak poufale je określano – asystowały legionistom na setki poruszających sposobów. Organizowały Gwiazdki dla żołnierzy i śniadania wielkanocne, wysyłały do członków oddziałów listy podnoszące na duchu i zagrzewające do walki. A także paczki z piłkami nożnymi, przyborami do pisania, aparatami fotograficznymi (stąd te wszystkie zdjęcia legionistów!) czy nawet z… instrumentami muzycznymi dla pułkowych orkiestr. Organizowały również uroczystości żałobne i samodzielnie wyrabiały drobne upominki dla wojaków.
Liga kierowana przez Moraczewską zbierała olbrzymie fundusze na legiony, często odwołując się do wyjątkowo przemyślnych metod. W Krakowie i Lwowie założono oficjalne sklepy, obracające patriotycznymi gazetkami, książkami czy choćby odznakami, fabrykowanymi przez liżanki. W mniejszych miejscowościach stawiano jarmarczne kramy. W Kałuszu kobiety prowadziły zaś bufet na dworcu. Pomysłowo? To i tak nic na tle aktywności pań ze Stryja. Te dla pieniędzy „wyrabiały sztuczne kwiaty i pisanki oraz prowadziły wzorową kulturę warzyw”.
Za sprawą Ligii powstawały ochronki dla sierot po legionistach, gospody dla żołnierzy, świetlice, herbaciarnie. A żeby podnieść poziom kulturalnych chłopców Piłsudskiego panie wysłały im na front… 20 000 książek!
Sama Moraczewska po wojnie na krótko została panią premierową. Następnie zaś – posłanką z ramienia Polskiej Partii Socjalistycznej.
Maria Korniłowiczówna
Jedna z najsprytniejszych i najskuteczniejszych wywiadowczyń w oddziale kierowanym przez Aleksandrę Szczerbińską. Jej wyczyny wystarczyłyby do nakręcenia całej serii sensacyjnych filmów.
Pewnego razu Maria – wioząca pilny meldunek – stanęła przed koniecznością przebycia rozległego jeziora. Zamiast prosić o pomoc chłopów i ryzykować, że zostanie zdemaskowana, postanowiła wysłużyć się nawet nie jednym rosyjskim żołnierzem, ale całym ich oddziałem. Zauroczyła stacjonujących nieopodal szeregowców i przekonała ich, by… sami zdobyli dla niej łódź i przyprowadzili ją na przystań. W zamian obiecała niewinną, ale romantyczną przejażdżkę po jeziorze. Słowa dotrzymała, po czym nocą wykradła łódź i przepłynęła na przeciwległy brzeg.
Na oficerów miała inny sposób. Mistrzowsko wzbudzała w nich litość. Potrafiła na przykład przekonać generalskiego adiutanta, że rodzina jej przyjaciółki utknęła po niemieckie stronie frontu i wymaga pilnej pomocy… Mężczyzna nie tylko uwierzył w rzewną historię i podbił dokumenty, ale nawet przydzielił agentce eskortę. Mało tego! Polecił jednemu ze swoich ludzi, by nosił za Marią walizki.
Po likwidacji oddziału przeszła do POW. W ostatnich dniach wojny organizowała kobiecy oddział w Krakowie, przygotowując go do spodziewanej walki o miasto z Austriakami.
Maria Rychterówna
Strzelczyni, żołnierka Oddziału Wywiadowczego, członkini POW… a przede wszystkim kobieta za sprawą której tysiące Polaków mogły zetknąć się z pierwszą zapowiedzią przyszłych organów polskiego państwa. W 1915 roku, gdy Niemcy zajęli większość ziem polskich i wprowadzili niezwykle restrykcyjną cenzurę Rychterówna – wraz z grupą koleżanek, ale bez zgody, a nawet wbrew dowódcom z POW – samodzielnie stworzyła… polską pocztę przeznaczoną dla zwyczajnych obywateli.
Szybko udało się zebrać cały szereg listonoszek, urządzić stację odbiorczą w stolicy i sieć punktów etapowych w najważniejszych miastach. W Piotrkowie, w Radomiu, Łomży, Krakowie… Działalność nabierała coraz większego tempa. Mężczyźni wróżyli szybką wsypę, która zaszkodzi całemu podziemiu. A tymczasem poczta działała sprawnie i… dochodowo. Bo listonoszki za każdą dostarczoną paczkę liczyły sobie od dwudziestu do trzydziestu kopiejek. Pieniądze te następnie lojalnie przekazywano do kasy POW.
W samej Warszawie w pracę Poczty Listów Prywatnych zaangażowało się około dwudziestu kobiet. Siatka kurierska nie tylko nie została rozbita, ale działała tak długo, jak trwały niemieckie restrykcje. Łącznie dostarczyła około czterech tysięcy listów. I dla wielu Polaków to właśnie był zalążek Poczty Polskiej, a nawet – całej polskie administracji.
Stefania Flekówna
Jedna z niezawodnych propagandystek ruchu niepodległościowego. Gdy okupacyjna cenzura wciąż działała w najlepsze, a o zasługach legionistów nie wolno było nawet szeptać, ona stanęła na czele administracji największego podziemnego pisma o patriotycznym rysie.
„Rząd i Wojsko” drukowano nawet w dziesięciu tysiąca egzemplarzy, wyjaśniając linię Piłsudskiego, rzucając prawdziwe światło na przebieg wojny i demaskując posunięcia niemieckich władz. „Nigdy w życiu podobnych prac nie wykonywałyśmy i nie miałyśmy pojęcia o tym” – pisała szczerze Stefka. I o wiele zbyt skromnie, bo gazetą tworzoną przez grupę amatorek szybko zaczęła się zaczytywać cała stolica.
przecież na gazetach wcale się nie kończyło. Wydawano broszury poświęcone historii, manifesty polityczne, nawet poradniki, jak radzić sobie z okupantem… Setki tysięcy Polaków czerpały wiedzę z druków przygotowywanych przez kobiety, przez nie szmuglowanych i kolportowanych. I jeśli tak wielu naszych pradziadków uwierzyło, że niepodległość jest blisko, to właśnie za sprawą pań takich jak Stefania Flekówna.
Źródło:
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2018/10/24/10-kobiet-bez-ktorych-nie-byloby-niepodleglej-polski/?fbclid=IwAR2hcVsVl_VDoAFeaMJEPjNa038ejE8dciYpdaFeQn7yazEbaoeiRj7uMno#4